Nowennę Pompejańską odmawiałam powierzając Matce Bożej mojego młodszego brata Grzegorza, męża, ojca dwójki dzieci, alkoholika – prosząc o wyzwolenie z choroby. Od pięciu lat zmagamy się z jego uzależnieniem. Z perspektywy dzisiejszego dnia mogę stwierdzić, iż do tej pory nasza walka polegała raczej na ukrywaniu choroby, pokrywaniu zaciągniętych długów, płaceniu rachunków… Tak trwaliśmy, od jednego ciągu alkoholowego do kolejnego, który zdarzał się raz na trzy, cztery miesiące i trwał około 10 – 14 dni.
W kwietniu bieżącego roku brat wpadł w kolejny ciąg, tym razem jednak nie wrócił do domu na kilka dni, nie dając znaku życia. Z duszą na ramieniu, obawiając się najgorszego dzwoniliśmy do okolicznych szpitali, izby wytrzeźwień, na policję, do zakładu pracy, znajomych. Czwartego dnia wrócił do domu. Konsekwencje tym razem były dużo większe, stracił pracę, zapożyczył się na znaczne kwoty u podejrzanych osób.
Po tych traumatycznych wydarzeniach widząc, że choroba postępuje podjęłam modlitwę w jego intencji. W trakcie odmawiania części błagalnej zauważyłam, iż brat drobnymi krokami pokonuje każdego dnia swoje słabości. Wyrobienie dowodu osobistego, pobranie zaświadczenia z urzędu, pójście do lekarza stanowiło dla niego do tej pory powód do picia, przeszkodę nie do pokonania. Pił nie po to, aby dodać sobie odwagi i załatwić sprawę, ale po to by wcale nie dotrzeć na miejsce. Wierzę, iż dzięki wstawiennictwu Matki Bożej udało mu się załatwić wiele zaległych urzędowych spraw, dostał nowa pracę – wszystko załatwił samodzielnie, co uważam za cud, wiedząc jak do tej pory funkcjonował. Był również na spotkaniu anonimowych alkoholików – niestety jeszcze nie gotowy na kontynuowanie terapii, ale przestąpił próg wspólnoty, wysłuchał wielu świadectw. W ostatnim dniu odmawiania części błagalnej, jego były pracodawca zareagował na wielokrotne nasze prośby o zmianę świadectwa pracy za okres obejmujący 15 lat pracy. Zmienił treść świadectwa ze zwolnienia dyscyplinarnego na zwolnienie na mocy porozumienia stron, pomimo, iż do tej pory stanowczo podkreślał, że tego nie zrobi.
Niestety składając to świadectwo nie napiszę o uwolnieniu z nałogu. Minęły cztery miesiące i przeżyliśmy kolejny ciąg alkoholowy, brat ponownie stracił pracę. W obecnej chwili wychodzi znowu na prostą, samodzielnie załatwia sprawy w urzędzie pracy, w ośrodku pomocy rodzinie – myślę, że kolejne nowe doświadczenia utwierdzają go w przekonaniu, że „coś” potrafi, podnoszą również jego niską samoocenę. Nie ułatwiamy mu zadania, ale jesteśmy w pobliżu. Przyznaje się do nałogu, jednak w dalszym ciągu nie podejmuje próby fachowego leczenia.
Zaczynając nowennę liczyłam na cudowne uzdrowienie, spektakularne, takie, które zmienia człowieka w jednej chwili. Tak się nie stało. Wiem jednak, że do tej pory żyliśmy strzegąc wstydliwej tajemnicy rodzinnej, w poczuciu bezradności. Od momentu powierzenia tej trudnej sprawy Matce Bożej Pompejańskiej żyjemy w prawdzie. Te wszystkie doświadczenia, bardzo trudne, paraliżujące całą nasza rodzinę, są drogą mojego brata do trzeźwości. Jesteśmy świadkami tego, jak boleśnie upada i jak się podnosi, jak walczy ze słabościami, ze wstydem. Samodzielnie stawia na nowo kroki, buduje, a potem niestety uwięziony w nałogu niszczy, ale ufam, że w drodze do celu jakim jest trzeźwość.
W naszej parafii, tydzień temu, w niedzielę po mszy świętej można było zabrać ze sobą losowo wybraną karteczkę ze słowem Bożym. Zawsze w takiej chwili na myśl przychodzi mi mój brat, proszę Pana Boga o wsparcie.
“Bogu, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy, jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia wieku wieków. Amen”