Rozpocznij

Nowenna Pompejańska

Piotr Frankowski

Nasza rodzina zawsze była religijna. Staraliśmy się żyć po chrześcijańsku. Chodziliśmy razem na pielgrzymki do Częstochowy. Jednak to głównie żona czuwała nad tym, żeby wiara nie zgasła w naszym domu. Ja nie byłem tak zaangażowany jak ona. Nie wierzyłem np., że odmawianie różańca może przynieść jakieś konkretne owoce.

 

O Nowennie Pompejańskiej dowiedziałem się od kolegi, który był w sanktuarium w Pompejach i przywiózł mi stamtąd książeczkę i różaniec. Namawiał mnie, żebym zaczął się modlić, ale nie wiedziałem, po co miałbym to robić, poza tym wydawało mi się to zbyt trudne. Codziennie cały różaniec? Przez 54 dni?!

 

W pewnym momencie jednak pojawiły się problemy ze starszą córką, która związała się z bardzo nieciekawym środowiskiem. Rozmawialiśmy z nią, ostrzegaliśmy, ale bez skutku. Doszło do tego, że uciekła z domu i zerwała wszelkie kontakty z rodziną. Zamieszkała z jednym chłopakiem, a potem z drugim. Były narkotyki, alkohol, seks… Chodziliśmy do psychologów, egzorcystów. Pojechaliśmy do Sióstr w Rybnem.  Wszędzie słyszeliśmy to samo: „jeśli córka wyszła z dobrego domu, to wróci do dobrego życia. Zaufajcie Bogu i MÓDLCIE SIĘ.”

 

Żona od razu podchwyciła ten apel. Ja nie potrafiłem, ale wciąż o tym myślałem. Zmagałem się z tym nawet we śnie. Chciałem jednak wesprzeć żonę – ona modliła się przecież wypełniając tak wiele innych obowiązków. Sięgnąłem po różaniec. Przy pierwszych nowennach, zazwyczaj pod koniec części błagalnej, musiałem  staczać walkę duchową. Często omal nie zapominałem się pomodlić. Wydawało się, że nie wytrwam do końca. Z czasem jednak codzienny różaniec wszedł mi w krew i kiedy kończyłem jedną Nowennę zaraz rozpoczynałem następną.

 

Zacząłem się modlić za moich rodziców. Mama przez wiele lat zmagała się z chorobą nóg. Jednocześnie bała się lekarzy, więc jej stan się nie poprawiał. Stawała się coraz bardziej zgorzkniała, jakby już przestawała się spodziewać czegokolwiek od życia. Stroniła od rodziny i chyba także od Boga, bo wszystkich wierzących podejrzewała o dwulicowość. Jednak przed śmiercią pojednała się z Nim i umierała spokojnie w otoczeniu najbliższych. Nie mogłem w tym nie widzieć owoców Nowenny.

 

Wkrótce tata zaczął poważnie chorować. Niespodziewanie znalazł się szpitalu w stanie krytycznym. Był już nieprzytomny, kiedy wezwaliśmy do niego księdza z sakramentem namaszczenia chorych. Ku naszemu zaskoczeniu zaraz po przyjęciu sakramentu tata obudził się, a jego organizm jeszcze przez 2 tygodnie funkcjonował na tyle dobrze, że mogłem spędzać z nim wiele godzin, rozmawiając o tym wszystkim, o czym nigdy wcześniej nie udało się nam porozmawiać. Kiedy umierał trzymaliśmy się za ręce, dziękując sobie nawzajem. Jeśli można tak powiedzieć, to była to naprawdę piękna śmierć.

 

Nie tylko spełniły się prośby, które zanosiłem do Boga podczas moich nowenn, ale także ja sam się zmieniłem. Zawsze byłem skrytym człowiekiem, na nadawałem się do tego, by przekonywać kogokolwiek do czegokolwiek. Teraz znajduję w sobie odwagę, żeby rozmawiać o wierze z kolegami w pracy, a nawet z ludźmi nowo poznanymi. Co więcej: wziąłem się za siebie. Znalazłem w sobie siłę do tego, żeby skutecznie zwalczać  moje wady. Nauczyłem się nie robić tego sam, tylko kiedy odkrywałem, że muszę nad czymś popracować, rozpoczynałem kolejną nowennę. Wtedy się udawało. To z kolei sprawiło, że mam do siebie większy szacunek i pomimo wszystko jestem bardziej radosnym człowiekiem.

 

A teraz o największej mojej radości. Rozwijając się dzięki Nowennie Pompejańskiej uświadomiłem sobie, że nie mogę czekać, aż córka sama wyrwie się ze środowiska, które ją wciągnęło, że ja też muszę coś zrobić, żeby na nowo nawiązać z nią kontakt. Cały czas się modląc, krok po kroku udawało się nam do niej zbliżyć – najpierw przez dziadków, potem bezpośrednio. Aż pewnego razu telefon: „Tato, zabierz mnie stąd. Ja chcę normalnie żyć!” Pojechałem od razu. Wynajęliśmy dla niej małe mieszkanie, pomogliśmy zacząć od nowa. Córka wyspowiadała się, a po pewnym czasie spotkała chłopaka, z którym wszyscy razem, jak kiedyś, poszliśmy z pielgrzymką do Częstochowy.

 

Komu tylko mogę opowiadam, że jeśli się modlimy, cuda się zdarzają.

2 cd audio

2CD audio + książeczka
z kalendarzem i rozważaniami

ZAMÓW

Aplikacja

Aplikacja mobilna, której
możesz używać także offline

POBIERZ